piątek, 1 listopada 2013

Prolog

 — Hyuuga-sama kazał przekazać, że zaraz przyjdzie. Czy zechciałby pan usiąść? A może napije się pan czegoś? –  Starsza kobieta wyglądała na zaniepokojoną. Pojawienie się takiej osoby w posiadłości wróżyło wyłącznie kłopoty.
 — Nie, dziękuję. Postoję. Ale z przyjemnością napiłbym się zimnej wody – powiedział, z zainteresowaniem rozglądając się po pomieszczeniu. Gabinet, w którym się znajdował, urządzony był w klasycznym stylu.
 — Oczywiście, jak pan sobie życzy. – Służąca ukłoniła się z szacunkiem i już po chwili zniknęła za drzwiami.
Mężczyzna w tym czasie podszedł do wysokiej półki z książkami. Przyglądał się ich grzbietom oraz czytał umieszczone na nich tytuły. Nic nie przykuło jego uwagi na dłużej, dlatego też podszedł do okna. Spojrzał na zewnątrz. Widok ogrodu pełnego kolorowych kwiatów i innych, ciekawych roślin był przyjemny dla oka.
Usłyszał kroki, które wydawały się być coraz głośniejsze. Odwrócił się, gdy ktoś otworzył drzwi. Była to służąca, która przyniosła wodę dla niego. Szklankę postawiła na stoliku pod ścianą.
— Czy życzy sobie pan czegoś jeszcze?  – zapytała. Jej wzrok wydawał mu się bardzo podejrzliwy. Nie przejmował się tym.
— Nie, to wszystko.
Kobieta ponownie ukłoniła się i nim wyszła, spojrzała na jego ręce. Pewnie obawiała się, czy czegoś nie próbował ukraść.
Chwilę po tym, gdy kobieta opuściła gabinet, pewnym krokiem wszedł do niego pan domu. Wyglądał dumnie, jak na osobę ważną i bogatą przystało. Nie wydawał się być zaskoczony gościem, nawet, jeśli osoby jego pokroju nie odwiedzały go codziennie.
Podszedł do okna i stanął tuż obok mężczyzny, który uśmiechał się złośliwie.
— Czego chcesz? – zapytał z powagą w głosie.
— Jak to czego? Przecież wiesz co mam na myśli - odparł mężczyzna.
— Nie mam pojęcia o czym mówisz. Czytać w myślach nie potrafię, nawet jeśli niektórym wydaje się inaczej – Hyuuga nie tracił pewności siebie.
— Naprawdę sądziłeś, że uda ci się to ukryć przed wszystkimi przez tak długi czas? Każdy klan ma swoje brzydkie tajemnice. Powinieneś się lepiej przyglądać osobom, które zatrudniasz. Wystarczyło tylko poświęcić trochę czasu, a dowody same wpadły w nasze ręce. Nie, nie nasze, moje. Eisaku już nie żyje. Wypadek przy pracy, że tak to ujmę – mężczyzna był wyraźnie zadowolony ze śmierci swojego wspólnika.
— Myślisz, że ci uwierzę. Jeśli chcesz pieniędzy, od razu mówię, nie dam ci ani jena – prychnął z pogardą. – Z resztą, nadal nie wiem czego ode mnie chcesz. Tajemnice? To jakaś bzdura. Nie marnuj mojego cennego czasu.
— Jakże bym śmiał! Nie musisz się martwić, wielki i szanowny panie Hyuugo. Nie przyszedłem z pustymi rękoma.
— Doprawdy?
— Oczywiście. Mam dowody i  to takie, które jasno i wyraźnie wskazują, kto za tym wszystkim stoi. Jeśli pewni ludzie się o tym dowiedzą, wiesz o kim mówię, to raczej nie spodoba im się to. I raczej na pewno będą wściekli. Jak możesz się domyślić, ty i ten twój białooki klanik będziecie skończeni.
Mężczyzna by rozwiać wszelkie wątpliwości swojego rozmówcy, wyjął z wewnętrznej kieszeni swojego długiego płaszcza dwie koperty. Nie podał ich Hyuudze. Wyjął list z jednej z kopert i wskazał na podpis.
— Ciekawe kogo to?  – zadrwił. – Bardzo  ciekawe. Kto może być tym tajemniczym Hiashim Hyuugą? Znasz kogoś takiego? Taki ładny podpis na takim ohydnym liście. Myślisz, że ktoś się tym zainteresuje?
Schował list i wyciągnął drugi z pozostałej koperty.
— A tutaj, co my tu mamy? Czyżby to pachniało zleceniem śmierci? Nie mówcie, że odbiorca jest tym niegrzecznym, płatnym zabójcą! Przecież to bardzo nieładnie. Nie, to przecież niemożliwe. Ten sam podpis co na poprzednim?  – śmiał się, chowając również i ten list.
Hyuuga nie odezwał się. Przeszedł powoli, z rękoma złączonymi z tyłu, na drugi koniec pomieszczenia. Był zamyślony, a z jego twarzy, pomimo sytuacji w jakiej się znalazł, nie dało się odczytać nawet cienia niepokoju.
—  Nie myśl sobie, że poprzestałem tylko na przechwytywaniu twojej niechlubnej korespondencji. Mam też inne dowody. O świadkach nie wspominając. Jeśli nie wierzysz, jutro mogę pokazać ci...
— Dobrze. Uznajmy, że ci wierzę. – Przerwał mężczyźnie, co było do niego niepodobne.  – Zapytam jeszcze raz, czego chcesz?   
— Bez obaw! Dla odmiany nie chcę pieniędzy. Przynajmniej na razie – uśmiechnął się cwaniacko. – Wiesz, że nie od dzisiaj podoba mi się twoja starsza córka. Wystarczy, że oddasz mi ją, a będę milczał jak grób. 
— Mam ci oddać moją córkę? Chyba oszalałeś! Jak ty to sobie wyobrażasz? Moja córka i... Nie, nigdy na to nie pozwolę.
— Zapewniam cię, że będę ją dobrze traktował. Nie jestem jakimś potworem! Potrafię być prawdziwym dżentelmenem jeśli tylko zechcę! Poza tym, radzę ci się dobrze nad tym zastanowić. 
Hyuuga zachowywał nadal swoją kamienną twarz, lecz jego głos zdradzał wzburzenie. Stał odwrócony tyłem do swojego rozmówcy i myślał. A mężczyzna czekał cierpliwie, poprawiając płaszcz, który zagiął się w niewłaściwym miejscu. 

Wróciła z misji i zdążyła zaledwie wziąć prysznic i zmienić ubranie, kiedy to służąca przyszła do niej z wiadomością, że ojciec ją wzywa. Nie lubiła z nim rozmawiać, bo zazwyczaj miał jej do powiedzenia wyłącznie to, że powinna więcej trenować i bardziej się starać, aby nie przynosić wstydu swojemu klanowi. Sądziła, że i tym razem będzie chodzić o coś takiego. Nie mogła tylko przypomnieć sobie, czy w ostatnim czasie zrobiła coś, co mogłoby zdenerwować ojca.
Gdy tylko uczesała włosy, by wyglądać schludnie, udała się do gabinetu, w którym czekał na nią pan Hyuuga. Kiedy weszła do środka, nic nie wskazywało na to, co miało nastąpić za chwilę. 
Ojciec zaczął długie przemówienie, które rozpoczął od opowiedzenia jej historii, której nie potrafiła zrozumieć. Pokornie kiwała głową i nie przerywała mu, gdyż wiedziała, że zakończyło by się to pouczeniem o dobrych manierach. Lub w tym wypadku ich brakiem. Poza tym, trochę bała się głowy rodziny. Dopiero kiedy ojciec zaczął mówić o ich klanie i o tym, co działo się z nimi jeszcze na długo zanim się urodziła, słuchała uważnie, lecz nie mogła uwierzyć w jego słowa. Wszystko to było potworne. Jak coś takiego mogło dziać się prawie za jej plecami a ona do tej pory nic nie zauważyła. A nawet nie podejrzewała. 
— ...dlatego pójdziesz z nim.  
—  Ale... – chciała powiedzieć, lecz widząc jego wzrok zrezygnowała.
— Inaczej nasz klan będzie zgubiony. Ja, twoja matka, siostra, wszyscy z nas. Jeśli ludzie się dowiedzą, nie tylko zostaniemy pozbawieni wszelkich praw. Oni będą gotowi nas zabić. Hinata, czy ty rozumiesz powagę sytuacji?
— Tak ojcze. Rozumiem. Zrobię to - powiedziała i zaczęła płakać. Ojciec tym razem nie nakazał jej przestać się wygłupiać. Wtedy też po raz pierwszy w życiu objął ją i przytulił.